Każdego dnia obrastam centymetrową warstwą kurzu.
Krążę boso po rozdartym deszczu.
Tkwiąc w tej bezpańskiej szufladzie.
Uciekając,zasznurowałeś mnie tam, sto lat temu.
Mieszkasz nieopodal, po drugiej stronie korytarza w wysokiej,smukłej wieży
świadomości.Nie spuszczasz warkoczy,nie wiążesz prześcieradeł.A ja puchnę w
przyciasnej sukience usnutej z diamentowych wspomnień.Cisza kaleczy najbardziej.Słońce w filiżankach nie ukrywa zdumienia.Czy to świat padł na twarz, czy miłości już nie ma ?
Ecce homopoezja 2018-04-18 23:10 Teizm, ateizm, teina, amfetamina. Dla każdego jego opium. | Zawsze będziemy mieli Paryżpoezja 2018-04-16 00:34 Może grafomania, ale prosto z serducha, bez przygotowań i prób, wersja \"mint\". Kamera,... | Onaopowiadania 2018-04-13 22:11 Witam,
Postanowiłem umieścić na tej stronie mój tekst,.który napisałem na szybko.... |