W mętnym jesieni powietrzu
jest obecne przemijanie,
nagły kres,
ciche pustoszenie.
Zniekształcony reumatycznie liść
opadający na moją twarz
mówi sobą-
umarłem.
Patrzę na śmierć,
Na dywan śmierci ułożony wiatrem,
w bezkształtne nagrobki,
które do mnie szeleszczą.
Stoję pochylony, myślę –
Może warto się wsłuchać,
aby zdążyć wyszeptać
ostatnią modlitwę?
Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!
Ecce homopoezja 2018-04-18 23:10 Teizm, ateizm, teina, amfetamina. Dla każdego jego opium. | Zawsze będziemy mieli Paryżpoezja 2018-04-16 00:34 Może grafomania, ale prosto z serducha, bez przygotowań i prób, wersja \"mint\". Kamera,... | Onaopowiadania 2018-04-13 22:11 Witam,
Postanowiłem umieścić na tej stronie mój tekst,.który napisałem na szybko.... |