Przy tej ulicy noce są niby owady,
szerokim skrzydłem wplątują się pod paznokcie
albo też żądłem, co wpuszcza choroby, kładą
lub wiją niczym nabrzmiałe nerwy z roślin
przyjemnych – ziół poronnych jak rtęciowe płyny.
A jeśli czyjaś ręka zbada moje biodra,
niechcący głaszcząc ciało jak przyjazne zwierzę,
dam bierną spowiedź niczym u lekarza, chłodną
- jakby przejść stopą po sterylnym parapecie.
Byle do świtu, zakrzepłego niby mleko,
które, nie mając warg cierpliwych i uczynnych,
zamiast się toczyć, głodem zawisło pod piersią.
Ecce homopoezja 2018-04-18 23:10 Teizm, ateizm, teina, amfetamina. Dla każdego jego opium. | Zawsze będziemy mieli Paryżpoezja 2018-04-16 00:34 Może grafomania, ale prosto z serducha, bez przygotowań i prób, wersja \"mint\". Kamera,... | Onaopowiadania 2018-04-13 22:11 Witam,
Postanowiłem umieścić na tej stronie mój tekst,.który napisałem na szybko.... |